Więc chodź, pomacaj mój świat

Więc chodź, pomacaj mój świat

26 czerwca 2022 0 przez DizzyX

Kiedyś kilkukrotnie zostałem poproszony o przygotowanie naklejek na auta – w stylu „oglądaj oczami” albo „oglądaj, nie dotykaj”. Dziś już wiem, po co były potrzebne właścicielom samochodów…

Wiecie, z reguły staram się być osobą bezkonfliktową i spokojną, a jadąc na jakikolwiek zlot liczę się z tym, że będą tam obecni macanci. To takie osoby, które z niewiadomych przyczyn uwielbiają dotykać cudze samochody.

Byłbym to jeszcze w stanie pojąć tę pokusę macania, gdyby na placu stała roznegliżowana osiemnastka, gotowa na wszystko.

Ale nie, to samochody – i to dosłownie wszystkie, niezależnie od tego jakie to wydarzenie i jakie to pojazdy – zabytki, youngtimery, samochody tuningowe… Jeszcze żeby tylko chodziło o „macanie” – pół biedy. Tak jak pisałem – z tym chyba każdy się liczy. Samochód można umyć, nawoskować – i znów będzie błyszczał.

Ale nie, te zachowania wśród „widowni” są coraz gorsze. Macanie, obijanie, szarpanie za klamki, wsiadanie do środka bez pytania, grzebanie w środku, opieranie się o pojazd czy nawet siadanie na masce (co w przypadku Alfy jest katastrofalne – maska jest plastikowa).

Pomyślicie, że te zachowania pasują do dzieci – i owszem, część z nich to dzieci, jednak wśród macantów zdecydowanie więcej osób dorosłych. Zresztą, nie wiem czy można winić dzieci, skoro ich rodzice stojący obok nie zwracają im uwagi, a wręcz się cieszą, że mają spokój. W moim przypadku „faworytem” był rodzic cieszący się z dziecka skubiącego znaczek w mojej Gtv, chociaż o pierwsze miejsce mogłaby walczyć też maDka, która od uczestnika chciała naklejki zlotowe – bo przecież leżą na fotelu to można dać jej dzieciomtkom…

To była pierwsza impreza od dawna, gdzie niektórzy naprawdę pilnowali swoich samochodów. W przeciągu kilku godzin byłem świadkiem sytuacji, w której ludzie przechodzili od samochodu do samochodu, próbując otworzyć drzwi i wsiąść do środka. I w tym przypadku nieważna była marka czy model. Tu nie chodziło o spełnienie jakichś marzeń. Nie wiem, może był wśród widowni jakiś nieformalny konkurs na otwarcie największej ilości drzwi?

Było to dla mnie tym bardziej dziwne, że ostatnio na Forza Italia samochody stały z otwartymi szybami, niektóre z uchylonymi drzwiami – i nie widziałem ani jednej sytuacji, w której ktoś wsiadłby bez pytania do czyjegoś samochodu. Ba, ja wsiadłem do Fiata Millecento tylko dlatego, że właściciel sam z siebie mi to zaproponował.

Ta impreza to nie jest odosobniony przypadek, bo podobne sytuacje miały miejsce na innych zlotach i targach w ten weekend. Skąd wiem? Od osób, które wróciły z tych imprez z większymi stratami niż wymacane samochody.

Oczywiście nie można w tym wszystkim winić organizatorów, bo tworząc jakieś wydarzenie chcą przecież pokazać ludziom jakim fajnym hobby jest motoryzacja, zwłaszcza ta zabytkowa. Co prawda można by w trakcie imprezy powtarzać przez mikrofon, że pojazdów się nie maca i nie wsiada do nich bez pozwolenia właściciela, ale to i tak nic nie da.

Mamy obecnie totalnie roszczeniowe społeczeństwo i nie dziwię się, że w muzeach co cenniejsze dzieła sztuki są nie tyle w gablotach, co często za grubym szkłem, totalnie niedostępne dla odwiedzających. Inaczej Mona Lisa miałaby już dawno domalowanego penisa na czole, jestem się w stanie o to założyć.

Sęk w tym, że uczestnicy imprez zrażają się, kiedy wracają z imprezy z jakimikolwiek stratami. Akurat tutaj piszę głównie o youngtimerach i klasykach, więc tu każde uszkodzenie to czasem nawet setki czy tysiące złotych. Zatem z biegiem czasu zacznie na tych wydarzeniach brakować naprawdę ciekawych pojazdów i to nie dlatego, że ich nie będzie. Po prostu nikt nie będzie chciał, żeby jego auto zniszczono.

Ale zyskają na tym na pewno imprezy zamknięte. No i z pewnością – mimo cen paliw – rajdy (czy to turystyczno-nawigacyjne, czy pojazdów zabytkowych). Może warto więc będzie okroić kalendarz imprez na rzecz tych bardziej jeżdżonych niż statecznych?